Ludowcy w Mrozach

Tradycją powiatowego PSL-u są coroczne święta ludowe w innej gminie. Po cegłowskim Podcierniu i zeszłorocznym Jakubowie przyszedł czas na Mrozy, gdzie mimo lewicowo-liberalnych preferencji wyborczych ludowcy trzymają się mocno

Gorące tataraki

Ludowcy w Mrozach / Gorące tataraki

Przy leniwej wiośnie i długich ogrodnikach tylko wielkim optymistom „zimna Zośka” śniła się przyjemna i ciepła. Ludowcy mieli szczęście – kolejne ich święto to sprzyjająca, wręcz piknikowa pogoda. Święto ludowe to też dzień zesłania Ducha Świętego, tzw. Zielone Świątki – jeden z najpiękniejszych dni na polskiej wsi. Już coraz mniej umajonych tatarakiem domostw, ale jego pogański urok wciąż trwa w bukietach zdobiących biesiadne stoły. Pamiętały o nim mrozianki przygotowujące ludową ucztę oraz gospodynie z Podciernia i Posiadał, których ludowe stroje były ozdobą peeselowskiego święta.

Msza, część oficjalna, artystyczna i obiad to niewiele mówiące punkty programu wielu uroczystości. Za nimi kryją się ludzie i atmosfera, którą potrafią albo ująć, albo zdegustować gości i obserwatorów. Święta ludowców są zawsze wieloznaczne – od patriotycznego patosu po rubaszny humor. Zawsze też pachną tatarakiem i cudami majowej wiosny z kwitnącymi łąkami i strzelającymi w kłosy łanami zbóż. W takiej gorącej atmosferze można się żarliwie modlić i radośnie bawić, co w minioną niedzielę spełniło się w mroziańskiej świątyni, a po mszy – na miejscowym stadionie. Szli tam wszyscy w wielobarwnym korowodzie i ze sztandarami prowadzeni przez orkiestrę dętą z Mińska, która jeszcze na zakończenie koncertowała na scenie. Wokół niej rozpostarły się namioty, wśród których największe zainteresowanie wzbudził pierwszy z potrawami ludowymi, które pod okiem Anny Kalaty z PODR-u przygotowały gospodynie z Woli Rafałowskiej. Tuż przy nich swoje obrazki na szkle prezentowała Grażyna Szczepanek, a dalej rozlokowali się ARiMR z KRUS-em nie będący i tym razem żadną konkurencją dla stoisk ze złocistym płynem i grillami.
Tymczasem ze sceny witano wszystkich vipów z PSL i sympatyków ludowców. Dla najbardziej zasłużonych – Mieczysława Nojszewskiego z Mrozów, Kazimierza Maciejca z Mińska Mazowieckiego i Bolesława Kulmy z Brzózego były medale im. Wincentego Witosa, a Złotą Koniczykę (piątą na Mazowszu) otrzymał Antoni J. Tarczyński. Tryumfowały też cztery mieszkanki Posiadał – Zofia Zgódka, Elżbieta Rychlik, Ewa Markowska i Władysława Zuchowicz, które wyróżniono Orderem Serca i tytułem Matek Wsi.
- Mieszkam w mieście, ale nie ma dnia, w którym bym nie biegł myślą, gdzie me chłopskie plemię – dziękował za medal Kazimierz Maciejec.
To tęsknota za swymi korzeniami, ale dzisiejsza wieś to też jej aktualne problemy i polityka. W roku wyborczym szczególnie, toteż Kazimierz Nalewka jeszcze raz przypomniał o braku mińskiego parlamentarzysty, a senator Krzysztof Borkowski szczycił się, że z PSL-u nikomu nie odebrano immunitetu, skrytykował 15-procentowe podatki i ujął wszystkich życzeniami o powracającej na wieś nadziei i przyjaźni.
- Komuna spuściła do rynsztoku myśl narodową i ludową, bo najwięcej kapitalizmu było i jest na polskiej wsi – uczył warszawiak Stanisław Zyśk, jakby do końca nie wierząc, że chłop potęgą był zawsze i basta.
Ta potęga to ziemia i tradycja, które ze sobą coraz mniej współgrają. Gdyby nie Podciernie i Posiadały, duch ludowości byłby tylko czczym słowem albo co najwyżej szkolną prezentacją ekologii, z którą coraz częściej utożsamiane są problemy wsi. To cywilizacja, a nam trzeba folkloru, wielobarwnych strojów ludowych, pieśni spod strzechy, starych wiejskich przyśpiewek i biesiad z kapelą. Tego trzeba też wsi, bo przecież na folklorze można też nieźle zarobić.
Tylko kto to wszystko rozkręci – wójtowie, ośrodki doradztwa, koła gospodyń czy działacze PSL? Święto ludowe w Mrozach pokazało, że wieś wciąż jest doceniana, ale przede wszystkim jako elektorat i bez zrozumienia jej prawdziwych potrzeb. Jak w tym skeczu podciernianek, gdy na skargę – boli – lekarz każe rozebrać się babie do rosołu. A przecież bolał tylko ząb, na którego najlepszym lekarstwem jest mocna gorzałka. Czy wyludniającą się wieś może uleczyć powrót do korzeni? Zobaczymy – może i młodym folklor się spodoba.

Numer: 2005 21   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *