Jest jednak w orkiestrach dętych siła. Jednak nie jakaś, a konkretna, przyciągająca nawet największych niedzielnych leni telewizyjnych. Właśnie w tym celu maszerują promieniście ulicami miasta, by spotkać się na dziedzińcu mińskiego pałacu

Dęte na koniach

Szli ponad pół godziny, a każda innym szlakiem. Mińska Mazowieckiego pod batutą Marcina Ślązaka po przekroczeniu Warszawskiej czekała aż przejdą trzy pozostałe. Szły od zachodu czyli ulicami Szczecińską, Chełmońskiego, Tuwima i Topolową. Najpierw Orkiestra Dęta Ochotniczych Straży Pożarnych w Konopiskach z kapelmistrzem Tomaszem Hadrianem, po niej Młodzieżowa Orkiestra Dęta Ochotniczych Straży Pożarnych w Mykanowie pod batutą Krzysztofa Witczaka, trzecia - Helicopters Brass Orchestra ze Świdnika z Henryiem Maruszakiem, a na końcu mińska. Wszystkie witano rzęsistymi brawami, które podsycał prowadzący spiker z publicznego radia i telewizji Andrzej Krusiewicz.
W takiej kolejności wszystkie dały półgodzinne koncerty, które wzbogacały mażoretki. To Młode dziewczyny ubrane w paradne stroje prezentujące choreograficzne układy taneczno-marszowe do muzyki orkiestr dętych, żonglując i podrzucając przy tym pałeczkami.
Warto wiedzieć, że historia mażoretek liczy już ponad dwieście lat i wywodzi się z Francji. W Polsce najwięcej zespołów mażoretkowych związanych jest z domami kultury oraz z orkiestrami Ochotniczych Straży Pożarnych.
W przerwach koncerty uzupełniały roztańczone konie Akademii Sztuki Jeździeckiej Karoliny Wajdy. Na zakończenie wszystkie orkiestry czyli około 200 muzyków akompaniowały duetowi śpiewaków, czyli sopranistce Justynie Kowyni-Rymanowskiej i basowi Patrykowi Rymanowskiemu.
Mińszczanie docenili koncert dętych, bo mogli nie tylko podziwiać, ale i przypomnieć sobie wiele dawnych przebojów, które – jak się okazało – doskonale pasują do dętego, ale nie nadętego klimatu takich wydarzeń muzycznych.

Numer: 36 (883) 2014   Autor: (jaz)