Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki kontrolny

Temat prywatnego żłobka w Mińsku Mazowieckim nabiera przyśpieszenia. Wszystko dzięki skardze Karoliny Bartnickiej na działania kontrolne urzędników sterowane przez sekretarz Jadwigę Frelak. Sterowane dość fatalnie, bo wszystko wskazuje, że szefowa magistratu naruszyła przepisy dotyczące ochrony danych osobowych, nakazując kontrolującym fotografowanie wszystkich dokumentów. Także tych z wrażliwymi danymi. Do takich wniosków doszła komisja oświaty,która badała skargę właścicielki żłobka...

Chciwa znieczulica

Na skargę odpowiedział burmistrz Jakubowski, ale tak późno, że przewodniczący Makowski musiał zwołać komisję z dnia na dzień. I do tego komisję oświatową, choć żłobki pod oświatę nie podlegają. Nic to - członkowie przymuszonej komisji podeszli do tematu ze zrozumieniem i podjęli decyzję o rozpatrzeniu skargi.

Już od początku nie wszystko im się podobało. Szczególnie długie wywody na zarzuty prawnika Bartnickiej. Burmistrz dowodził, że pracownicy UM wykonali kopie dokumentów, które miały związek z przedmiotem kontroli, zawierały dane niezbędne do przeprowadzenia na ich podstawie oceny warunków i jakości sprawowanej opieki. Nie ma podstaw, by uznać za zasadny zarzut skargi naruszający przez kontrolujących przepisy ustawy o opiece nad dziećmi do lat 3 oraz przepisy ustawy o ochronie danych osobowych. Dokumentowali działalność żłobka w zakresie objętym kontrolą, nie przekroczyli uprawnień, nie naruszyli prawa. Dokumenty żłobka nie zawierały danych wrażliwych, gdyż nie ma w nich mowy o chorobach dzieci... Nie dotyczy także zarzut, że kontrolujący pobrali dane dotyczące wynagrodzenia rodziców dzieci ze żłobka. Do tego Karolina Bartnicka nie zgłaszała kontrolującym jakichkolwiekzastrzeżeń podczas wykonywania czynności kontrolnych, nie wniosła też w tym zakresie uwag do protokołu.

Problem miał także przewodniczący komisji oświatowej Robert Gałązka, bo jak tu sprawiedliwie ocenić skargę, w której pojawia się nazwisko jego córki. Twierdzi jednak, że będziebezstronny i wstrzyma się podczas głosowania.

Dyskusja nie jest więc przyjemna, bo zdaniem radnej Krystyny Milewskiej- -Stasinowskiej gołym okiem widać błędy kontrolujących i właścicielki żłobka w zakresie przekazywania danych osobowych. 

Żadnych nie wolno nikomu przekazywać, jeśli nie ma umowy o warunkach ich przetwarzania i przechowywania.

– Czy była umowa na piśmie ze żłobkiem? Ależ skąd, bo jeżeli urząd ma obowiązek zrealizować zadanie, to na mocy ustawy ma prawo do przetwarzania danych.

Radna Skrzyńska podważa teorie Frelakowej o braku ustawowej zgody na pobieranie danych wrażliwych, ale sekretarz upiera się przy swoich racjach. Zresztą przez ostatni tydzień trwała kontrola ochrony danych osobowych, która wszystko wyjaśni...

Radny Gąsior wspomniał o konieczności szkolenia kontrolerów, by nie dochodziło do takiego kuriozum, jak fotografowanie wszystkich dokumentów. Nikogo nie przekonuje zapewnienie, że miasto stosuje zabezpieczenia, bo przecież wydruki dokumentów idą do akt kontroli. Nie wiadomo też, po co urzędowi dane o zarobkach rodziców czy chorobach dzieci, skoro te dane są wrażliwe i nie warunkują dotacji.

– Jeśli ustalimy, co urząd chce, to nauczymy ludzi zachowania podczas kontroli... Mnie szkoda tych urzędników, bo mogliby się zająć pisaniem projektów unijnych. Teraz jest tak, że młody człowiek bierze 80 tys. kredytu z PUP, zakłada firmę i nagle zderza się z waszym urzędem. Nie wytrzymuje i wyjeżdża do Anglii. Gdy wszyscy wyjadą, to kto zapracuje na pani emeryturę... – ubolewał i ostrzegał Frelakową radny Gąsior.

Rozgorzała dyskusja, ale i tym razem nikogo nie przekonały zapewnienia o pozytywnych odczuciach. Wyrazistrze były zarzuty, że urzędnicy służą bardziej przepisom, a nie ludziom. I tak mamy dwa walczące światy, a żaden z nich nie chce ustąpić. Faktem jest, że utrwalenie czynności kontrolnych, a utrwalenie na nośnikach dokumentów to różnica, ale tym gorzej dla faktu w interpretacji Frelakowej. Nic dziwnego, że każde zapewnienia, że urząd miał prawo do bezprawia kwitowane były ironicznym grymasem lub śmiechem.

Może więc należałoby rozprawić się z nieczułym urzędem podczas debaty publicznej, bo wiele spraw wymaga ujawnienia. Wielu pokrzywdzonych boi się skarżyć, co jednoznacznie wskazuje na paranoję hasła urzędu przyjaznego dla petenta.

Rozmowa z Karoliną Bartnicką potwierdziła zarzuty stawiane kontrolującym, a szczególnie wynoszenie zdjęć, które jako niepoświadczone fotokopie mogą się stać fotomontażem. Właścicielka żłobka miała taką świadomość, ale nie mogła zrobić niczego więcej, jak tylko nie podpisywać protokołu z kontroli.

Tak powstała różnica zdań, różne interpretacje, które mogłaby potwierdzić opinia GIO DO. Radni postanowili jednak, że sami też mają wolną wolę i podjęli uchwałę o zasadności skargi.

Nie może być tak, że kontrola polega na fotografowaniu wszystkiego w czambuł, a tak powstały album obrabia sekretarz miasta. Bez rozmowy z kontrolowaną osobą, bez pytań i wyjaśnień. Trzeba z tą urzędniczą znieczulicą jak najszybciej skończyć...

Numer: 47 (946) 2015   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *