Wzięli i napisali

Dzidziuś – tak zdrobniale nazywały go jego wnuczki. Słusznie, bo Zdzisław Kulma miał cechy, z których mógł być naprawdę dumny, choć zapewne sam ich nie dostrzegał. Był on człowiekiem należącym do zapomnianej i niedocenianej dziś kategorii ludzi dobrej roboty i szczerego serca

Dzidziuś Kulma

Wzięli i napisali / Dzidziuś Kulma

Żegnamy dziś jednego z nas. Żegnamy męża, tatę, dziadka, pradziadka, brata, członka rodziny, dla mnie formalnie teścia, dla innych sąsiada, sympatycznego kolegę, współpracownika, przyjaciela, obywatela Mińska. Dobrego, wesołego, dzielnego człowieka – mówił nad grobem zmarłego 5 października 2014 Zdzisława Kulmy jego zięć. A Tadeusz napisał, że jego brat był bardzo życzliwy, każdemu służył radą i pomagał w kłopotach. Zawsze pogodny i uśmiechnięty. Niósł ludziom radość życia. Od znajomych brał mniej za kurs lub wcale. Można z nim było rozmawiać na każdy temat... Choć lata jego dzieciństwa i młodości upłynęły w mrocznych czasach okupacji nazistowskiej i stalinowskiej dyktatury / urodził się 1 stycznia 1938 - przyp. jzp/, nigdy nie poddał się retoryce tamtych czasów, miał własne zdanie i kroczył swoją drogą, całe życie ciężko pracując. Nic mu nigdy nie było łatwo dane. Na wszystko co w życiu osiągnął i do czego doszedł musiał ciężko zapracować. I właśnie dzięki temu zapewnił sobie mój wielki szacunek. - Nie dalej jak miesiąc temu, gdy był u nas w Skierniewicach opowiedział w skrócie historię swojego życia, tego życia, którego ja nie znałem tj. przed poślubieniem jego starszej córki. Mówił mi, jak jako 14-letni chłopiec na początku lat 50. ubiegłego wieku razem ze swoim ojcem jeździł bladym świtem na pace ciężarówki z Wólki Czarnińskiej do pracy w Fabryce Urządzeń Dźwigowych. Tam uczył się zawodu, by po latach zostać mistrzem w swoim fachu i nauczać innych. Mówił mi o wielu innych historiach swojego życia, m.in. jak sam budował dom od fundamentów, jak ciężko pracował chcąc zapewnić rodzinie godziwe życie – wspomina zięć śp. Zdzisława. Pod koniec lat 70, gdy w wyniku wypadku złamał rękę, musiał zmienić zawód i tak został kierowcą TAXI nr boczny 47. Jeszcze w styczniu tego roku tj. do chwili, gdy dopadła go zdradziecka choroba, jego TAXI jeździło po ulicach miasta. Stąd też znało go tak wielu mińszczan, a i on tak wielu ich znał... Jesteśmy pewni, że pozostanie cały czas wśród rodziny i dalej będzie jej pomagał, służąc dobrą radą z Niebios. Żegnaj Bracie, Ojcze, Dziadku, Przyjacielu. Dziękujemy wszystkim, którzy przyszli go pożegnać. Cześć jego pamięci.

Numer: 43 (890) 2014





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *