KałuszynWzięli i napisali

Odważyłam się do Was napisać po dość długim czasie spędzonym na przemyśleniach czy warto i czy jest sens. Jestem byłą mieszkanką parafii Kałuszyn, która dość często odwiedza rodzinne strony i groby swoich bliskich pochowanych na cmentarzu w Kałuszynie. Odwiedzając Kałuszyn staram się również odwiedzać mój dawny parafialny kościół i jeżeli tylko jest to możliwe uczestniczyć w nabożeństwie

Grzechy Kałuszyna

Wzięli i napisali / Grzechy Kałuszyna

Będąc na niedzielnych mszach zawsze mam okazję usłyszeć kilka ciepłych słów od ks. proboszcza na temat pozytywnych zmian dokonujących się w Kałuszynie. I właściwie, wedle słów kapłana, można dojść do wniosku, że Kałuszyn jest niczym słoneczna wyspa na ponurym morzu polskiej szarości. W ostatnią niedzielę z pompą otwierano nową lecznicę i oczywiście fakt ten musiał zostać odpowiednio zaakcentowany na mszy za parafian. Dziwne tylko, że dość znaczna część mieszkańców po tejże mszy komentowała, że lecznica jak zwykle na kredyt zrobiona i że ciężko się jest tam zapisać, bo dzięki kontraktom z NFZ miejsca są wypełnione chorymi, nawet spoza powiatu. Wracając do tematu parafii, bardzo zastanawia mnie dlaczego tak zaangażowany w sprawy lokalnej gminy proboszcz przez kilka miesięcy nie poruszył sprawy krzyża i mogiły na targowicy. Dziwi mnie ta sprawa ponieważ w gazetach i telewizji pojawiły się materiały o profanacji tego miejsca. Moim zdaniem lokalny duchowny powinien być jedną z pierwszych osób, która powinna się odnieść do tak ważnej sprawy. Sytuacja ta może być zrozumiała chyba tylko wtedy, jeżeli ktoś jest w jakiś sposób powiązany z taką trudną sytuacją i chowa głowę w piasek. Na wspomnianym nabożeństwie usłyszałam również kilka uwag na temat porządków na cmentarzu i złym zachowaniu niektórych parafian niedbających o porządek na mogiłach. Były to bardzo cenne uwagi, gdyż opatrzone wykładem moralnych o poszanowaniu miejsc świętych i krzyża. Wracając do swojego domu, jadąc ulicą Warszawską w kierunku Mińska Mazowieckiego, tuż za ostatnimi zabudowaniami Kałuszyna (533 kilometr drugi słupek) musiałam zjechać na pobocze, aby odebrać telefon. Metr może dwa od krawędzi jezdni, w kępie krzaków zauważyłam piękny stary krzyż. Z jednej strony byłam zauroczona jego wyglądem, a z drugiej ogarnął mną wstyd i złość. W pierwszej chwili podeszłam i chciałam powyrywać rosnące wokół krzaki, ale okazało się, że tutaj to siekiera będzie za delikatnym narzędziem. Zniesmaczona odjechałam rozmyślając o mojej rodzinnej miejscowości i o tym co się dzieje w sercach moich krajan. Byłam pełna żalu, żalu do ludzi mi bliskich do ziemi z której pochodzę. W pewnym momencie do mojej głowy zaczęły dochodzić myśli zgoła odmienne. Z historii zaczęłam przypominać sobie fakty o wspaniałych kapłanach - Polakach, którzy przez stulecia podtrzymywali ogień wiary i polskości. Niestety nijak to się ma do postawy administratora parafii w Kałuszynie. Można ganić publicznie ludzi, za ich złe postępki, można narzekać, że młodzież nic nie warta, ale pytanie pozostaje takie, kto ma tym ludziom dać przykład i ich poprowadzić? Nie tylko co cztery lata do słusznego wyboru, ale w codziennym życiu, a na koniec do życia wiecznego...

Numer: 44 (891) 2014   Autor: MARY M.





Komentarze

Dodano 5 listopada 2014 roku o godz. 19:49 przez: Lukasz

Droga Mario, trzeba bylo po katolicku, w ciszy, bez blichtru zakasać rekawy i zrobić porządek lub zaprosić ludzi spod \'krzyża\', oni już wiedzą jak zareagować, robiąc wcześniej medialny oraz społeczny bałagan. Chociaż po przeczytaniu powyższego tekstu mam wrażenie, że Tobie również nie zależy na niczym innym poza rozsiewaniem \'fermentu\'.

 

 

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *