Powiat mińskiPowiat miński protestów

Mimo sześciu protestów przeciwko wysypisku w pięciu sąsiadujących gminach i przed gmachem Wojewody Mazowieckiego oraz mimo rażących uchybień prawnych w decyzji środowiskowej starosta wołomiński podpisał pozwolenie na budowę wysypiska w lesie koło Michałowa – ubolewa prezes Zielonego Wiązu. To już nie żarty, a autentyczne niebezpieczeństwo, które czują przede wszystkim mieszkańcy Michałowa. To oni najgłośniej protestowali podczas spotkania z kadrą MPO, która chciała ich przekonać do inwestycji... folderem. Nie pozwolili na jego prezentację, by nie dać się rozmiękczyć

Twardy strach

Jeszcze nie wiadomo, czy mieszkańcy pod wodzą ekologów i włodarzy gmin zdecydują się na kolejne protesty i czy one w kontekście pozwolenia na budowę cokolwiek dadzą. Na razie sumują fakty, a one wydają się bezlitosne dla inwestora, czyli warszawskiego MPO. Mówią więc, że inwestycja ma błędy prawne. Przede wszystkim nie ma dostępu do drogi publicznej, a ten brak jest przesłanką do stwierdzenia nieważności decyzji o pozwoleniu na budowę. Co więcej? Decyzja środowiskowa na podstawie, której została wydana decyzja budowlana została wydana bez badań hydrologicznych, a przecież teren, na którym planowana jest inwestycja to obszar zalesiony i podmokły. Jest to Warszawski Obszar Chronionego Krajobrazu, a taki zapewnia równowagę ekologiczną pomiędzy terenami czynnymi biologicznie i zabudowanymi, a tym samym gwarantuje mieszkańcom aglomeracji odpowiednie warunki klimatyczno-zdrowotne. Poza tym brak konsultacji społecznych i zdecydowany sprzeciw sąsiednich gmin i powiatu mińskiego. Także fakt, że plan zagospodarowania Zielonki przewidujący taką inwestycję był sporządzony w 1997 r. Od 2004 r. jesteśmy w Unii Europejskiej i zmieniły się przepisy dotyczące składowisk. Argumentem za niegospodarnością MPO jest także fakt, że obszar ten został zakupiony od Skarbu Państwa przez trzech prywatnych inwestorów, wśród których był komik Tadeusz Drozda za kwotę 7 mln zł, a po kilku latach został odsprzedany MPO Warszawa za kwotę 40 milionów. Najważniejsze zastrzeżenia do inwestycji wyliczył władzom MPO prezes Jan Stankiewicz, ale była to tylko uwertura burzliwej dyskusji w michałowskiej sali, gdzie oprócz mieszkańców zjawiły się władze Halinowa i Stanisławowa. Moderator z trudem władał mikrofonem, bo nie dość, że zgromadzeni mieli wiele pytań, to skutecznie i bez wzmocnienia przerywali prezesom i dyrektorom warszawskiego oczyszczacza. Po celniejszych puentach wybuchały salwy ironicznego śmiechu, a szczególnym momentem było czekanie na odpowiedź, czy goście z Warszawy chcieliby zamieszkać w sąsiedztwie składowiska, które nazwali w ulotce... parkiem technologicznym. Nie chcieli, co zgromadzonym dało przekonanie, że powstanie składowiska spowoduje nie tylko smród zmysłowy, ale i ekonomiczny, bo ich działki stracą na wartości. Rozmiękczanie strachu michałowian trwało prawie trzy godziny, ale wzburzeni sąsiedzi planowanego składowiska odpadów pozostali twardzi. Na tyle nieugięci, że doprowadzili do zerwania spotkania, wynosząc się gremialnie z sali. Na koniec wysunęli jednak postulaty. Pierwszy proponował MPO podział terenu na działki i ich sprzedaż, a drugi na zbudowaniu w lesie parku ekologicznej rozrywki dla... warszawiaków. Jedno i drugie przyniesie przedsiębiorstwu zyski wystarczające na... odbudowę spalonego ostatnio mostu. Wnioski są oczywiste – nie pozwolą na budowę niczego, co będzie utrudniało im życie i pomniejszało majątek. A pozwolenie na budowę MPO może sobie wsadzić w... dyszę spalarni śmieci. Nie dadzą się nabrać na żadne obiecanki, bo nie są wiarygodni...

Numer: 9 (908) 2015   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *