DRODZY CZYTELNICY

Jesteśmy w okresie rozliczania się z fiskusem. Pomijając fakt, że budżet państwa jest bezpardonowym rabusiem naszych ciężko zarobionych pieniędzy, to jeszcze pozostawia nam tylko 3091 zł wolnych od podatku. W ocenie wielu ekspertów taka suma jest zbyt niska, a jej przekroczenie zbyt łatwe, bo wystarczy zarabiać ok. 300 zł miesięcznie. Co ważne, kwota wolna od podatku w Polsce jest najniższa w Europie, a nawet odstaje od krajów murzyńskich. Czy to oznacza, że mimo 25 lat wolności gospodarczej nasze rządy i posłowie mają nas w najniższym poważaniu. Jeśli tak, to czas na rewolucję... ekonomiczną

W mocy niemocy

DRODZY CZYTELNICY / W mocy niemocy

W Polsce przepisy mówią, że każdy obywatel, który w ciągu roku zarobi większą kwotę od 3091 złotych musi zapłacić podatek. Na Cyprze kwota wolna od podatku to ponad 81 tys. zł, Hiszpanii ponad 74 tys. zł, w Wielkiej Brytanii 48 tys. zł, w Niemczech 34 tys. zł, w Chorwacji 14 tys. zł, w Szwecji prawie 9 tys. zł, a w Irlandii 6,9 tys. zł. Czy wobec tego kwotę wolną od podatku należałoby w Polsce podnieść? Tej kwoty nie zmieniano od momentu, kiedy uchwalono ustawę o PIT, czyli ponad 20 lat temu. Ustawę tak skonstruowano, że kwota jest schowana i dopiero przez zawiłą konstrukcję tabeli podatkowej dochodzimy do wniosku, że stanowi ona właśnie tyle. Może nasi decydenci wstydzą się przyznać, że jest ona na tak niskim poziomie, żeby wprost ją opisać w przepisach – mówią eksperci. Twierdzą także, że za 300 zł miesięcznie nie sposób przeżyć, a co dopiero się rozwijać. Mimo tego nikt nie myśli o jej podwyższeniu. Skoro tak, to sposobem na zmianę jest powszechny podatek liniowy. Tam, gdzie są podatki liniowe, ustawodawca rezygnuje z kwoty wolnej. Ważne, by s tawka podatkowa była na niskim poziomie, czyli kilkunastu procent. Natomiast w Polsce mamy podatki progresywne od 18 do 32 proc., stąd też jest oczekiwanie, by ta kwota wolna była adekwatna do kosztów utrzymania, życia, do kosztów minimum socjalnego. Dobrym sposobem jest także różnicowanie w zależności od źródła dochodów. We Włoszech w przypadku samozatrudnienia jest to prawie 5 tys. euro, a od umów o pracę 8 tys. euro. Już niedługo problem rozsądzi Trybunał Konstytucyjny, ale nawet sąd nie określi wysokości tej kwoty, tylko da kierunkowe wskazówki dla ustawodawcy, że nie może ona pozostać na tak niskim poziomie i na dodatek niewaloryzowana. Inflacja powoduje, że płacimy podatek od mniejszej kwoty. Waloryzacji natomiast podlegają inne podatki, lokalne, od nieruchomości, które płacimy co roku. Odmrożenie kwoty wolnej od podatku byłoby najprostszym rozwiązaniem podniesienia wynagrodzeń. A dla najbiedniejszych nawet kilkadziesiąt złotych miesięcznie to znacząca różnica. Jednak dla rządu tak niski próg to kopalnia pieniędzy. A tylko naiwny rezygnuje z łatwych dochodów. Zbyt łatwych, bo nie reagujemy. Nie protestujemy, godząc się na kradzież naszych zarobków w majestacie niejasnego prawa. O takich rewelacjach nie było w teście wiedzy ekonomicznej, na który zaprosił nas miński Ekonom. Tam raczej dominowały problemy teoretyczne, co wcale nie znaczy, że odpowiedzi były łatwe i przyjemne. Przed siedmioma laty mieliśmy nadzieję na podatki 3x15 procent i JOWy czyli jednomandatowe okręgi wyborcze. Władza się nam jednak rozmyśliła, bo tak jej wygodnie. Nam nie i dlatego w najbliższych wyborach musimy mieć głowę na karku, a nie w chmurach....

Numer: 9 (908) 2015   Autor: WASZ REDAKTOR






Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *