DRODZY CZYTELNICY

Czy po 26 latach mamy koniec transformacji gospodarczej? Takie pytanie zadają sobie ci, którym przez całe życie nikt nie pomagał, a jeśli postanowili pozbyć się pracowniczego poddaństwa, trafiali pod pręgierz złodziejskiego ZUSu, nieludzkiej skarbówki czy bezwzględnej konkurencji. Teraz mają nowy problem – populistyczne rozdawnictwo, które nie ma niewiele wspólnego z opiekuńczą rolą państwa i promowaniem rozrodczości. Tak oto na naszych oczach wyrasta potwór o kryptonimie 500 PLUS, który z czasem rozszarpie na strzępy tych, którzy go stworzyli i mu uwierzyli...

Potwory do nory

DRODZY CZYTELNICY / Potwory do nory

Właściwie powinniśmy się cieszyć, bo zarobione na bankach i marketach miliardy pójdą do rodzin, którym nie zawadzały dzieci. Może im niechętni nabiorą przekonania, że warto je mieć, a na pewno pary partnerskie wreszcie się urzędowo zarejestrują, a może nawet pójdą do ołtarza. Zapewne rzucone na rynek niemałe pieniądze przyniosą jakieś ożywienie usługowo-handlowe, dzieci nie będą łaknąć pożywienia, a niektórzy rodzice przestaną wreszcie żebrać na pół litra i zakąskę. Plusów 500-złotowego wsparcia jest więcej, ale nikt nie wie, jakiej nabiorą skali i wagi. Są i minusy, a największy z nich to naiwne przeświadczenie, że ze wsparcia skorzystają właśnie dzieci najbardziej go potrzebujące. Nic bardziej mylnego, bo niezaradni rodzice jeszcze bardziej potrzebują forsy rozdawanej na owoce ich miłości, a bogatsi z premedytacją nie zrezygnują z nieoczekiwanego daru.
Wszystko może się dziać według zasady – jak dają to bierz, jak biją to uciekaj. A jak nabijają cię w butelkę, to koniecznie walcz... Chociażby ze złodziejskim prawem obowiązkowych ubezpieczeń społecznych, które jawnie okrada nas przez całe zawodowe życie. Nie trzeba być wybitnym rachmistrzem, by wyliczyć sobie emeryturę na podstawie sumy opłaconych składek. Przeciętnie wychodzi nam trzykrotnie więcej niż przyznana jałmużna i nikt z tym nic nie zrobił przez ćwierć wieku. I nie zrobią nawet pisowcy, bo dług ZUSu przekroczył dwa biliony złotych. Gdzie się podziały pieniądze milionów Polaków, którzy zostali na siłę ubezpieczeni i przez złodziejską machinę bezczelnie zniewalani? Ukradły je rządzące nami mafie partyjne, którym sami uwierzyliśmy i sami je wybraliśmy.
Ostatnio próbę kolejnego nabijania ludzi w butelkę podjął miński burmistrz. Postanowił był upchnąć zerówki do szkół jak kartofle, a na ich miejsce przyjąć do przedszkoli trzylatków. Nie dopuszczał przy tym myśli, że nadmiar dzieci mógłby ulokować w przedszkolach prywatnych. Nie wiadomo, czy z głupoty, czy zawiści, bo przegrał z nimi w sądzie i będzie musiał zwrócić należne im dotacje.
– Czy naprawdę nie widzicie, że chodzi jedynie o upchnięcie dzieci na rok. Miasto nie myśli tutaj o dobru swoich najmłodszych mieszkańców, a osoby odpowiedzialne za takie decyzje konsekwencje polityczne poniosą przy wyborach – straszą na forach rodzice sześciolatków. Dyskusja już dawno przerodziła się w pyskówkę, bo wszyscy piszą anonimowo i bez ceregieli opluwają swoich sieciowych wrogów.
Tymczasem podczas spotkania z mieszkańcami Jakubowski z trudem ujawnił zadłużenie miasta. Miotał się, szukał danych i wydukał, że na koniec roku 2015 dług wynosił prawie 38 mln zł i szacował, że na koniec 2016 roku zmniejszy się do 32 milionów. Nie może, bo roczna spłata wynosi nie 6 a niecałe 2 miliony, a do tego po podniesieniu kwoty wolnej od podatku dochód miasta zmniejszy się o kolejne 7 milionów.
Do tematów wrócimy, bo wymagają nie tylko szczegółowej analizy, a może i pewnych kroków wpędzających lokalne potwory do... nory. Tam nikogo nie oszukają i nie skrzywdzą...

Numer: 6 (957) 2016   Autor: Wasz Redaktor






Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *